www.zbanowanifzp.fora.pl

przepiorko dybuk

Masowy napływ uchodźców do krajów Unii Europejskiej można rozpatrywać z perspektywy unijnych czy jerozolimskich gospoś albo w sposób bardziej racjonalny. Ten drugi sposób wymaga jednak minimalnej wiedzy ekonomicznej i wyzbycia się fobii, co dla większości szarego europejskiego tłumu i balonikowych ekonomistów z Jerozolimy jest wymogiem niewykonalnym.

Posłużę się cytatem, który nie jest żadną prawdą objawioną, tylko fragmentem prostej analizy ekonomicznej:

,,W 2010 roku pomimo wzrostu bezrobocia i kryzysu ekonomicznego do
krajów członkowskich UE przybyło 2,5 mln imigrantów z państw trzecich. Napływ imigrantów jest uważany za istotny instrument wzrostu gospodarczego, gdyż dzięki niemu
uzupełniane są niedobory na europejskim rynku pracy.

Według prognoz [European Foundation 2010] po 2018 roku w gospodarkach krajów europejskich wystąpią znaczne braki w podaży pracy, a Unia Europejska będzie potrzebować stale coraz większej liczby obcokrajowców w wieku produkcyjnym w celu zrównoważenia wzrostu liczby emerytów. Przewiduje się, że w 2050 roku zapotrzebowanie na pracowników z krajów spoza Unii Europejskiej sięgnie około 130 milionów osób.

Judyta Cabańska

STUDIA OECONOMICA POSNANIENSIA 2013, vol. 1, no. 12 (261)

Powyższe szacunki dobrze znane są wszystkim europejskim rządom. Problem z jakim te rządy muszą się teraz borykać polega na tym jak w miarę bezkonfliktowo przeflancować do Europy te 130 milionów. Kanclerz Merkel pierwsza padła ofiarą ekonomicznych doradców, bo nie wzięła pod uwagę skali sprzeciwu społeczeństwa przeciwko tej polityce imigracyjnej, mającej docelowo zapewnić temu społeczeństwu względny dobrobyt. Ale swój plan częściowo wykonała, za co kiedyś Niemcy będą jej wdzięczni. Inni rządzący w Europie nie są tak odważni i swój czas wolą poświęcić populizmowi. Ich następcy, prędzej czy później, będą musieli się jednak zmierzyć z tym problemem, ale już pod większą presją coraz bardziej kulejących gospodarek.

Tak więc napływ imigrantów do krajów Unii Europejskiej, per saldo, jest dla niej zbawieniem i koniecznością. I to nie ich napływ jest zagrożeniem dla Europy, tylko jego ewentualny brak.

Stawianie murów i zasieków z drutu kolczastego na drodze gospodarczego rozwoju Europy jest medialnie bardzo efektowne i stwarza cenne pozory dbałości poszczególnych rządów o dobro swoich obywateli. W rzeczywistości jest to ucieczka w ślepy zaułek – w permanentny kryzys gospodarczy i w rosnące niezadowolenie społeczeństwa. Trzeba tylko formę tej imigracji bardziej ucywilizować, innymi słowy: polityka w Europie powinna wreszcie zacząć nadążać za ekonomicznymi zmianami. To zresztą jest nieuniknione, wymusi to na politykach magiczna siła ekonomii i nieubłagane prawa rynku.

Grego

A ja Ci powiadam Przepiórze, że oni trafią do pieca w ciągu najbliższych 10, może 20 lat. Bardzo bym chciał nie brać w tym udziału.

przepiorko dybuk

Na tym świecie niczego nie można być pewnym, to prawda. Akurat złapałem kontakt z wróżką, o czym za chwilę napiszę. Przy pierwszej okazji zapytam ją o te piece.

Grego

Pozwolę sobie zauważyć, że jeszcze żaden kraj się nie załamał z powodu braku imigrantów, za to z powodu ich nadmiary upadło Cesarstwo Rzymskie. Zatem mądrości pani Judyty są cokolwiek oderwane od rzeczywistości.

przepiorko dybuk

Tylko kto w takim razie utrzyma europejskich emerytów za 20 – 30 lat?

Musiałyby się narodzić ze trzy pokolenia wolontariuszy pracujących przez całe swoje życie za miskę ryżu, a i to byłoby mało.

Niestety pani Judyta ma rację, zresztą to nie jest jej autorska opinia, ona tylko się powołała na wyniki badań prowadzonych m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii i w Polsce.

Europa drastycznie się starzeje, ogarnia ją coraz większy niż demograficzny – jeśli imigranci nie pomogą, to wynik nałożenia się na siebie tych procesów może być tylko jeden.

Grego

Bas

Grego

Sprawa pieniędzy nie jest aż tak prosta. Jeśli masz 80 lat i z torbą pełną pieniędzy idziesz do sklepiku na rogu kupić bułki to nie kupisz, jeśli przedtem tych bułek piekarz nie upiecze, dostawca nie dostarczy a sprzedawca nie sprzeda. Dodrukiem pieniędzy problemu się nie załatwi. Nowe pokolenie musi zastąpić stare, taka jest kolej rzeczy. Jednakże nie ma żadnego powodu, żeby to nowe pokolenie sprowadzać z Afryki, czy Bliskiego Wschodu. Czyli miejsc gdzie się ludzi zjada, ścina, dziewczęta gwałci, albo co gorsza ubiera w czadory. Lepiej niech się urodzi kolejne pokolenie Polaków. A skoro się nie rodzi, skoro ludzie wolą nie mieć dzieci, to niech na stare lata zdychają z głodu. Proste. Zamiast 40 milionów Polaków bedzie 20.
Zaś co do imigrantów to owszem, mogę przygarnąć jakąś Syryjkę w wieku łożnicowym i się podejmuję nad problemem niedoboru dzieci popracować. Cool

Bas

przepiorko dybuk

,,Materia martwa=pieniądze jest bezsprzecznie lepsza do okiełzania.
Materia żywa=ludzka, o wiele trudniej.” Bas

Ja to widzę inaczej. ,,Materia ludzka” jest łatwiejsza do okiełznania, jest bowiem, wbrew pozorom, łatwiej definiowalna niż mityczne ,,pieniądze”

Rynki finansowe, operujące również pieniądzem, są dziś tak skomplikowane, utajnione i m.in. przez to tak nieprzewidywalne, że najtęższe głowy poruszają się po nich intuicyjnie i na palcach, co i tak nie chroni ich od częstych decyzji, przynoszących odwrotne skutki od zamierzonych. (Oczywiście nie oni ponoszą konsekwencje tych decyzji, tylko społeczeństwa, bo krupierzy przegrywają rzadko, ale to temat na inną okazję)

,,Materia ludzka” powoli, ale nieubłaganie staje się powszechnym towarem rynkowym. Obracają nim już nie tylko alfonsi i headhunterzy, zapotrzebowanie na ten towar rośnie w postępie geometrycznym. W handlu towar ten określa się mianem ,,zasobów ludzkich”

(W Izraelu już dawno to zrozumieli i zasoby ludzkie ściągali skąd tylko się dało i ile tylko się dało, choćby z łapanki, jak w Etiopii. Teraz sobie mogą postawić mur dookoła kraju i mogą się śmiać z gojów.)

Pojawiło się również i zyskuje dużą popularność określenie: ,,wojna o zasoby ludzkie” Są już też i tacy, którzy uważają, że wojna o zasoby ludzkie właśnie się rozpoczęła, oraz tacy, którzy uważają, że ta wojna dopiero wkrótce wybuchnie, bo jest nieuchronna z wielu powodów. Ja należę do tych drugich.

Gdybym nie był aż tak leniwy i stary, jak jestem, to przygarnąłbym na początek ze sto rodzin w wieku rozrodczym i zapewniłbym im i ich dzieciom odpowiednie wykształcenie ( niekoniecznie dla wszystkich wyższe). A oni oddawali by mi, a później moim spadkobiercom, pewien procent od swoich dochodów – byłbym ich menadżerem, wiązałby nas legalny kontrakt.

Wiem, że byłby to znakomity biznes i wiem, że jeśli się jeszcze nie pojawił, to wkrótce się pojawi i rozwinie się w potężny biznes korporacyjny, nie znający granic.

Mogłyby w nim partycypować mądrze zarządzane państwa i się na nim bogacić, dzięki niemu się rozwijać – ale nie będą, bo na przeszkodzie stanie im ,,demokracja” Ale kilku nowych Rockefellerów i Rothschildów i tak światu przybędzie, tym razem dzięki handlowi zasobami ludzkimi. Dobre i to.

A wojny o zasoby ludzkie będą zażarte, bo od ich wyniku zależeć będzie ,,być albo nie być”

Amen

Bas

[quote="przepiorko dybuk"],,Materia martwa=pieniądze jest bezsprzecznie lepsza do okiełzania.
Materia żywa=ludzka, o wiele trudniej.” Bas

Ja to widzę inaczej. ,,Materia ludzka” jest łatwiejsza do okiełznania, jest bowiem, wbrew pozorom, łatwiej definiowalna niż mityczne ,,pieniądze”

Rynki finansowe, operujące również pieniądzem, są dziś tak skomplikowane, utajnione i m.in. przez to tak nieprzewidywalne, że najtęższe głowy poruszają się po nich intuicyjnie i na palcach, co i tak nie chroni ich od częstych decyzji, przynoszących odwrotne skutki od zamierzonych. (Oczywiście nie oni ponoszą konsekwencje tych decyzji, tylko społeczeństwa, bo krupierzy przegrywają rzadko, ale to temat na inną okazję)

,,Materia ludzka” powoli, ale nieubłaganie staje się powszechnym towarem rynkowym. Obracają nim już nie tylko alfonsi i headhunterzy, zapotrzebowanie na ten towar rośnie w postępie geometrycznym. W handlu towar ten określa się mianem ,,zasobów ludzkich”

(W Izraelu już dawno to zrozumieli i zasoby ludzkie ściągali skąd tylko się dało i ile tylko się dało, choćby z łapanki, jak w Etiopii. Teraz sobie mogą postawić mur dookoła kraju i mogą się śmiać z gojów.)

Pojawiło się również i zyskuje dużą popularność określenie: ,,wojna o zasoby ludzkie” Są już też i tacy, którzy uważają, że wojna o zasoby ludzkie właśnie się rozpoczęła, oraz tacy, którzy uważają, że ta wojna dopiero wkrótce wybuchnie, bo jest nieuchronna z wielu powodów. Ja należę do tych drugich.

Gdybym nie był aż tak leniwy i stary, jak jestem, to przygarnąłbym na początek ze sto rodzin w wieku rozrodczym i zapewniłbym im i ich dzieciom odpowiednie wykształcenie ( niekoniecznie dla wszystkich wyższe). A oni oddawali by mi, a później moim spadkobiercom, pewien procent od swoich dochodów – byłbym ich menadżerem, wiązałby nas legalny kontrakt.

Wiem, że byłby to znakomity biznes i wiem, że jeśli się jeszcze nie pojawił, to wkrótce się pojawi i rozwinie się w potężny biznes korporacyjny, nie znający granic.

Mogłyby w nim partycypować mądrze zarządzane państwa i się na nim bogacić, dzięki niemu się rozwijać – ale nie będą, bo na przeszkodzie stanie im ,,demokracja” Ale kilku nowych Rockefellerów i Rothschildów i tak światu przybędzie, tym razem dzięki handlowi zasobami ludzkimi.

Dobre określenie mogłoby!! Podoba mi się. Idioci i tak nie wprawią to w czyn..

Grego

przepiorko dybuk

,,Podstawowym ekonomicznym problemem, jaki mogliby załatać imigranci, jest wypełnienie luk powstających na rodzimym rynku pracy, na którym występuje duży rozdźwięk pomiędzy jego obecną kondycją, a prognozami demograficznymi dla Polski. Z jednej strony bezrobocie liczone metodologią Głównego Urzędu Statystycznego zeszło do poziomu 10 proc., najniższego od 2008 roku, a pracodawcy wciąż deklarują chęć zatrudnienia – z raportu Barometr Manpower Perspektyw Zatrudnienia wynika, że w IV kwartale różnica pomiędzy liczbą pracodawców zakładających wzrost całkowitego zatrudnienia a liczbą pracodawców deklarujących spadek zatrudnienia wyniesie 7 proc. po korekcie sezonowej. Z drugiej, demograficzna zapaść sprawia, że rąk do pracy już zaczyna brakować. A będzie jeszcze gorzej. Według szacunków GUS, do 2050 roku populacja Polski skurczy się do niecałych 34 mln ludzi.”

,,Aby osiągnąć długofalowe korzyści z przyjęcia imigrantów, paradoksalnie należałoby przyjąć ich znacznie więcej. Tylko wtedy będzie można szczelnie wypełnić luki na rynku pracy i zabezpieczyć się przed nadciągającą zapaścią demograficzną.”

[link widoczny dla zalogowanych]

Ci z Onetu czytają nasze forum, to widać Smile

Grego

Zabezpieczyć się przed naciągającą zapaścią demograficzną? Po co? Czy to jest jakiś problem że będzie nas 34 miliony zamiast 38? Może być nas nawet 10 milionów i będzie git. Lepiej niech starzy ludzie, którym się nie chciało mieć dzieci żyją w nędzy, niżby im mieli muzułmanie głowy poucinać, jak maja w zwyczaju co rano.
Tez zauważyłem że mamy ostatnio licznych gości.
Zaczynają mnie wkurwiać reklamy. Nawet mi wskoczyła reklama PHZ. Nie wiem na co oni liczą, że kupie se transporter opancerzony?! W sumie to może i trafiona inwestycja biorąc pod uwagę nadchodzący czas mordu i pożogi.
A z ciekawostek: Znam pewnego zacnego właściciela kebabu, muzułmanina z Albanii. Bynajmniej nie jest zachwycony perspektywą zalewu przez współwyznawców. Swego czasu znałem tez Pasztuna Fahada. Sam o sobie mówił, że jest muzułmaninem, ale nie jest pierdolnięty. "Uciekłem z mojego kraju, bo moi bracia by mi odcięli moja pierdolona głowę!" To jego słowa. Nie mam teraz kontaktu z Fahadem, a szkoda. Chętnie bym go zapytał, czy się cieszy z rychłego spotkania z "braćmi". Confused

Grego

A skoro mowa o GUS, to tak mi sie przypomniało że w 2011 robili spis ludności. Robili, robili, robili, robili robili i jakoś nie zrobili. Potem sie głupio tłumaczyli że zrobili go "metodą statystyczną". Ja sie może i nie znam na statystyce, ale tyle wiem, że spis nie polega na oszacowaniu tylko właśnie na spisaniu z natury. Metodami statystycznymi to GUS chyba na bieżąco liczy ile nas jest, bez specjalnego spisu. I tak sobie myślę że GUS tak jak i wojsko i wszystko inne w tym kraju dawno zgnił.
Słowem nic nie wiemy. Nie wiemy nawet ilu nas jest, ale i tu logika podpowiada, że skoro było nas 38 milionów, przyrost jest ujemny a 3 miliony wyjechało, to już teraz jest nas nie więcej niż 35 milionów. Zatem tyle wiemy, że GUS bredzi.